Jak w ogóle zrodził się pomysł na tę współpracę? - Firma Mały Drewniany Domek zgłosiła się z propozycją zaprezentowania swoich stolarskich dzieł podczas organizowanego na Rynku I DzieJesień Festiwalu. Tę propozycję przyjęliśmy. Byliśmy ciekawi odbioru prac zespołu Rafała Wolnego wśród wodzisławian - tłumaczy Anna Szweda-Piguła, dyrektor Centrum Rozwoju Miasta w Wodzisławiu Śląskim. - Pozytywne przyjęcie, tłumy mieszkańców wokół stoiska i świetny kontakt z właścicielami… To nasunęło nam pomysł I pozwoliło na nawiązanie kolejnej ciekawej współpracy samorządu i biznesu – dodaje.
"Mimo, że kalendarzowa wiosna trwała już kilka dni, mróz jeszcze ostro trzymał. Meteorologiczne zapowiedzi nie napawały optymizmem. Owszem – ziąb miał odpuścić lada dzień, ale nadchodziły silne i porywiste wiatry. Przedstawiający się pejzaż za oknem nie był widokiem, który zapierałby dech w piersiach. Koniec marca w żadnym wypadku nie przedstawiał się też jakoby jedna z ilustracji Baśni Andersena.
Słomniamczek nie przepadał za tą
porą roku. Miał wrażenie, że wszystko wokół jest takie smutne i ponure.
W marcowej, rzeczywistości kilkuletni skrzacik nie potrafił dostrzec
żadnych znaków przecież już trwającej wiosny. Wiosny, która wraz ze swym
nadejściem napawa radością i nadzieją.
Słomniamczek wraz z rodzicami
mieszkał w małej chatce w skrzacim lesie. Życie w otaczającej głuszy, miało
być – według założeń taty – Pracusia – cennym doświadczeniem w życiu całej
rodziny skrzatów. Słomniamczkowi trudno było jednak przywyknąć do tak bardzo
melancholijnej wczesno-wiosennej aury. Małego syneczka rodzice uczyli, jak żyć
w zgodzie z naturą, dbać i szanować przyrodę. Cała rodzina skrzatów była
bardzo życzliwa i opiekuńcza.
Niestety mały skrzacik niezwykle często
chorował: a to przeziębienie, zapalenie gardła, czy angina skrzacia. Przy tym
malec nieustannie zatapiał się w swój własny świat, dla nikogo niedostępny, dumał
i rozmyślał. Z dnia na dzień stawał się coraz bardziej milczący, a gdy się budził
po minionej nocy towarzyszyło mu zmęczenie i ospałość.
Rodzice Słomniamczka bardzo martwili
się o synka. Tato – Pracuś, wyuczony piekarz – cukiernik dogadzał nieustannie
jedynakowi, dbając o zaspokojenie jego apetytu. Mama Poziomka starała się, jak
mogła wzmacniać odporność słabiutkiego jedynaka. Domowe sposoby, sprawdzone
przez babkę Śmieszkę niestety nie skutkowały, a mały skrzat z tygodnia na
tydzień był coraz słabszy. Poziomka marzyła, aby jej ukochany synuś biegał,
skakał, był pełen wigoru i chęci do zabawy.
Pobliska latarnia żarząc się swym
skąpym promieniem, próbowała oświetlić świat pogrążony w marcowym śnie. Słomniamczek
zbudził się pierwszy, jednak zaraz po przebudzeniu rączkami chwycił się za
główkę i upadając na kolanka ze swojego skrzaciego łóżeczka wydał okrzyk, budząc
wszystkich domowników.
Rodzice podbiegli do skulonego Słomniamczka, a
on tuląc się w ich ramionach nie mógł z siebie wydobyć już żadnego głosu. Łzy bezradności
potoczyły się z jego dużych oczu. Poziomka z Pracusiem uświadomili sobie jak
bardzo Słomniamczek cierpi. Fakt, że swymi maleńkimi dłońmi ciągle zatykał
sobie uszka świadczył, że to właśnie uszy mogą być przyczyną pojawiających się
u syna dolegliwości.
Następnego
dnia Poziomka, w gazecie, która wypadła z torby śpieszącego się listonosza wyczytała,
że w centrum najbliższego miasta znajduje się prawdziwe centrum
laryngologiczne. Po konsultacjach z mężem postanowili się tam udać w celu
przebadania Słomniamczkowi stanu jego uszek.
Pani
doktor w drodze wyjątku, przeprowadziła badanie malutkiego skrzacika jeszcze w tym
samym dniu. Mimo, że diagnoza była druzgocąca, rodzice odetchnęli z ulgą. W
końcu poznali co tak naprawdę jest przyczyną takiego a nie innego zachowania
ich jedynego synka. Zaburzenie przetwarzania słuchowego, czyli afazja rozwojowa
nie będąca na szczęście niedosłuchem – tak brzmiała diagnoza. Niezwłocznie rodzina
skrzatów została skierowana w trybie pilnym do Wodzisławskiego Ośrodka
Rehabilitacji i Terapii Dzieci i Młodzieży (WORiT).
Rozpoczęcie
terapii w WORiT wiązało się z ogromnymi zmianami dla całej rodziny. Począwszy
od wyprowadzki i rozpoczęcia nowego życia w innym miejscu. Ale zdrowie Słomniamczka
było priorytetową sprawą.
Rodzina
dzięki pomocy mieszkańców Wodzisławia Śląskiego bardzo szybko zaaklimatyzowała
się w nowym miejscu. Cała rodzina zamieszkała tuż przy Rynku. Pracuś okazał się
niezwykle przedsiębiorczym skrzatem. Rozkręcił swój biznes, a jego prowadzenie
idzie mu niezwykle sprawnie. Wraz z żoną Poziomką, która dopinguje mu i oczywiście
pomaga przy obsłudze klientów stanowią zgrany duet w biznesie. Ich niegdyś
wycofany synek dziś jest, jak marzyła Poziomka za dawnych czasów– pełen wigoru.
Kiedy
większość Wodzisławian kładzie się spać skrzat Pracuś bierze się do roboty.
Codziennie wstaje przed północą, dokładnie o 23:30, aby po 10 minutach być już
w piekarni. Zakład Piekarski skrzata Pracusia jest w niedalekiej odległości od
miejsca zamieszkania skrzaciej rodzinki. Jego praca jest wymagająca, pociąga za
sobie wiele wyrzeczeń, ale i daje ogrom satysfakcji.
W
pierwszej kolejności skrzaci piekarz nagrzewa ogromnych rozmiarów piec. Trwa to
około 2 godzin. Pracuś doskonale wie, że nie może od razu do niego włożyć
chleba, gdyż spaliłby się. Musi to być minimum 2 godziny, między wyłączeniem
pieca a włożeniem do niego chleba. Zanim taki bochenek jednak trafi na półkę
cukiernio-piekarni skrzata Pracusia musi upłynąć 6 – 7 godzin.
Skrzaci
partnerzy w biznesie Pracuś i Poziomka nazwali swój zakład na cześć ich synka –
„SŁO – MNIAM”. W końcu, to dzięki Słomniamczkowi wszystko potoczyło się tak,
aby możliwe było to, co ich spotyka każdego dnia.
Po
tym, jak skrzat w swej piekarni wyłączy piec, zabiera się za przygotowanie
ciasta. Stosuje do niego zakwas swojej ukochanej żony. Pracuś dzięki kilku osobom
z miasta Wodzisławia Śląskiego nabył ogromną maszynę, która wyrabia
ciasto. W następnej kolejności zaradny piekarz z całej masy wyrobionego ciasta
odrywa podobnej wielkości kąski, z których już ręcznie formuje bochenki chleba.
Największą
zaletą chleba pieczonego w zakładzie Pracusia jest fakt, że skrzaci piekarz
skupił się tylko na jednym rodzaju wypiekanych bochenków chleba. To też
pozwoliło mu na opracowanie idealnego, bez ulepszacza i dodatków chemicznych
smaku pieczywa.
Pracuś
już zna większość swoich klientów z imienia. Bardzo szybko nawiązuje relacje ze
swoją klientelą.
Zapach
świeżo upieczonych bochenków skrzata Pracusia poczujesz z pewnością, gdy
pojawisz się na Wodzisławskim rynku między 6:00 a 6:30. W takim to właśnie czasie
pierwsi klienci zwabieni wspomnianym zapachem ustawiają się w kolejce pod
drzwiami zakładu „SŁO – MNIAM. Jeśli chciałbyś skosztować chleba Pracusia
musisz się pośpieszyć, ponieważ zdarza się, że o 7:30 nie ma już żadnego bochenka.
Istnieje jednak możliwość zapisów. Ale pamiętaj Pracuś zamyka punkt 12:00, gdy
na wieży kościelnej Parafii Wniebowzięcia NMP przy ulicy Kościelnej rozdzwonią
się dzwony na Anioł Pański.
Rodzina widząc, że w Wodzisławiu
Śląskim żyje się dobrze, że jest to najpiękniejsza rzecz, jaka mogła im się
trafić zachęciła resztę rodziny do przeprowadzki – tak, aby wszyscy żyli w
miarę blisko siebie. Wujek Świetlik – wprawiony górnik myślał długo nad
propozycją rodziny Skrzatów Wodzisławskich i zaryzykował. Nie powiem wam czy
jest zadowolony, czy nie – sami przyjdźcie na ulicę Księżnej Konstancji 5 i
przekonajcie się. Babka Leokadia wraz z dziadkiem Alojzym zadomowili się na
salonach przy ulicy Kubsza 15. Także i kuzyn Pieczarek otworzył swoją pizzerię,
gdzie nie ma czasu na nudę, przy styku dwóch ulic: Kubsza – Głowackiego.
Pracuś chyba jest największym szczęściarzem – tak zawsze mi opowiada. Oprócz ogromnej satysfakcji związanej z pieczenia chleba, który smakuje innym, już poprzez samą wdzięczność mu okazywaną przez zadowolonych klientów jest w siódmym niebie. Poprzez same podziękowania otrzymywane od kupujących odczuwa przyjemność z wykonywanej pracy. Ma dla wszystkich czas, na rozmowę, na wspólną kawę, czy herbatkę_. Nie goni, bo jak sam mówi, po co? I gdzie? W końcu najważniejsza jest troska o drugiego, a samo wysłuchanie przynosi zadziwiająco pozytywne efekty. Kto by się nie zgodził z tak piękną i mądrą puentą?"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz