Był to kolejny poranek, gdy wraz z najmłodszą
córką odprowadzałyśmy starszą do przedszkola. W drodze powrotnej wstąpiłyśmy na
pocztę, aby wysłać paczkę. Jak to na poczcie bywa – przy okienku stało parę
osób. Córeczka zajęła się kolorowaniem, a ja w tym czasie zaczęłam przeglądać
stoisko z prasą i lekturami. Nie od razu ją zauważyłam, gdyż leżały na niej
inne książki. „Niby to przypadek, że to właśnie na poczcie ją odnalazłam?” –
pytałam sama siebie.” Hmm ona czekała na mnie!” – pomyślałam. Od momentu, w którym
akt zawierzenia nawołujący do dziecięcej ufności zaczął towarzyszyć mi w życiu,
miałam w sobie olbrzymią potrzebę, aby dowiedzieć
się czegoś więcej o neapolitańskim kapłanie – prekursorze idei. Ponad
400 stron, pochłonęłam w dwa dni – życiorys tego Wielkiego Ojca, noszący tytuł:
„Jezu, Ty się tym zajmij! O. Dolindo Ruotolo. Życie i cuda” Joanny Bątkiewicz-Brożek.
Podczas lektury, byłam tak oczarowana, że
nie zauważyłam mijającego czasu. Ksiądz Dolindo urodził się 6 października 1882
roku w Neapolu. Żył w czasach działalności świętego lekarza Józefa Moscati,
(któremu będę chciała poświęcić również artykuł w Wiesiadniku) oraz św. o. Pio z
San Giovanni Rotondo. Z relacji najbliższej żyjącej krewnej Sługi Bożego –
Grazi Ruotolo – bohater artykułu „urodził się świętym”. W wieku dwóch lat czuł
Jezusa żywego na ustach mamy, zapach Jezusa na jej płaszczu kiedy wracała ze
Mszy Świętej.
Ruotolo już od wczesnych miesięcy swego
życia został naznaczony cierpieniem. Samo Jego imię, nadane przez ojca, oznacza cierpienie. Katowany
przez niego, nieludzko traktowany do granic możliwości fizycznych i
psychicznych człowieka. Mały Dolindo nie przeklina, nie życzy śmierci dla kata,
robi coś zupełnie odmiennego. Zamknięty w komórce ze szczurami, w ciemności, w chłodzie,
o głodzie, z powykręcanymi rękoma, modli się za ojca oprawcę, usprawiedliwia
swego kata i wychwala Boga.
Gdy czytałam cały opis dzieciństwa
spędzonego w domu rodzinnym, pomyślałam, że jest na świecie wielu takich ludzi
dotkniętych cierpieniem zadanym przez bliskich. Czy takie osoby nie złorzeczą,
tylko godzą się, bez słowa sprzeciwu? Po ludzku rzecz ujmując, cierpiący z całą
mocą pragnie rzeczone cierpienie odrzucić. To nasza normalna reakcja na ból.
Dolindo robi wręcz przeciwnie, akceptuje doznawany ból, stając się uczestnikiem
Męki Jezusa Chrystusa. Co więcej Dolindo jako mały chłopiec w odpowiedzi na
doznawane cierpienia wystruguje własnymi rękami krzyż i całuje go z miłości do
Męki Chrystusa.
Wskutek trudności finansowych rodziny,
Doli i jego rodzeństwo są ciągle głodni. Dzieci biegają boso, Dolindo tylko
czasem może założyć stare buty ojca. Nie było też mowy o ubraniach na zimę dla
dzieci. Matka Silvia pragnąca dla swych dzieci lepszych warunków, była narażona
na ciągłe wybuchy i awantury ze strony małżonka Rafaella. Panujący terror w
domu, ciągły strach i napięcie, w jakim przyszło wzrastać Dolindzie mają
ogromny wpływ na kształtowanie jego osobowości. Do końca życia Ojciec będzie o
sobie mówił: „Jestem wielką nicością”. Jednak w sercu nie wznieca ani
nienawiści, ani buntu.
W 1896 roku dochodzi do separacji
rodziców. Wtedy to młody Dolindo wraz ze swym bratem Elio trafiają do Szkoły
Apostolskiej Księży Misjonarzy. „Po raz pierwszy w życiu – notuje – włożyłem na
siebie koszulę”. Bracia Ruotolo w Szkole tej przerabiają program drugiej klasy.
Jednak dla Dolindo nauka, której był całe poprzednie lata pozbawiony, teraz
jest nie lada wyzwaniem, a wręcz stanowi „poprzeczkę nie do przeskoczenia”.
Dolindo zdając sobie sprawę, że aby zostać księdzem musi ukończyć szkołę, w
kaplicy Scuola Apostolica modli się do Matki Bożej słowami: „O, moja słodka
Mamo jeśli chcesz, bym został księdzem, daj mi rozum i inteligencję, widzisz
przecież, że jestem kretynem”. W krótkim czasie po tej modlitwie w kaplicy
dzieje się coś niesamowitego, co zmieni życie Dolindo. Otóż: obrazek z Matką
Bożą przy podmuchu wiatru dotyka czoła młodego Ruotola, który krótko przedtem
zapada w drzemkę. Po przebudzeniu jego umysł był gotowy i oświecony. W życiu
Ruotola nastąpiła prawdziwa rewolucja: zaczął pochłaniać wiedzę, staje się
równym dyskutantem, zaczyna komponować. Po trzech latach zostaje przyjęty do
nowicjatu. 1 czerwca 1901 roku Dolindo składa śluby zakonne. Zaś 25 czerwca
1905 roku już jako ksiądz odprawia Mszę prymicyjną. Pomiędzy tymi wydarzeniami
umiera ojciec Dolinda, ten który jako pierwszy zadał tyle cierpienia i bólu.
Relacje naszego bohatera z ojcem tak naprawdę uporządkowują się dopiero po
śmierci Rafaele, kiedy z czyśćca dusza ojca prosi Dolinda o przebaczenie i
pomoc.
Ojciec Dolindo po święceniach kapłańskich
zostaje mianowany profesorem Szkoły Apostolskiej oraz nominowany jako
wykładowca śpiewu gregoriańskiego.
W 1907 roku oskarżony o herezję z pokorą
poddaje się tej próbie. Ojciec chciał, aby Jezusa przyjmowano codziennie. Jego
zdaniem Msza św. powinna być odprawiana w języku narodowym, a każdy katolik
mógł mieć w domu Pismo Święte. Jako kapłan widział ważną rolę kobiet w
ewangelizacji. Jego postulaty oraz szereg fałszywych podejrzeń przyczyniły się
do tego, że stawał wielokrotnie przed Świętym Oficjum, a ostatecznie został
zawieszany w obowiązkach. Przez wiele lat obowiązywał go zakaz odprawiania
Mszy Świętej i głoszenia homilii. Dopiero w 1937 roku pozwolono mu ostatecznie
wrócić do posługi kapłańskiej w Neapolu, w parafii San Giuseppe dei Nudi. Mimo
tych jakże okrutnych dla kapłana doświadczeń Ruotolo pozostaje wierny
Kościołowi. Bo „Kościół – to Jezus” , jak sam pisze. W stosunku do osób, które
go zdradziły nie czuje urazy. Odwiedza je, klęka przed nimi, przeprasza i prosi
o przebaczenie.
25 marca 1909 roku (dzień Zwiastowania) po
raz pierwszy przychodzi do ks. Dolindo Jezus. „Poczułem wtedy wewnętrzny pokój,
wielki płomień miłości zapłonął w moim sercu, jakaś nowa siła, która całego
mnie jakby brała w posiadanie i po raz pierwszy napisałem wtedy: <Ja Jestem,
Jezus>”. W 1910 roku o. Dolindo składa akt dobrowolnego i całkowitego
poddania się Jezusowi w celu zadośćuczynienia za świętokradztwa kapłanów w
czasie celebrowania Eucharystii. Było to jednoznaczne z tym, że ojciec Dolindo
nigdy nie przyjął ofiary za Mszę świętą. Prosił go o to Jezus.
O. Dolindo przewidział upadek komunizmu,
zapoczątkowanego przez Polskę oraz wybór „nowego Jana”, utożsamianego z Janem
Pawłem II. „Polska uwolni świat od najstraszliwszej tyranii komunistycznej.
Pojawi się nowy Jan, który w heroicznym marszu rozerwie kajdany”.
Mówił do wszystkich ANIOŁECZKU. O sobie mówił „Kretyn”. Nie interesowało go wzrastanie, zdobywanie świętości.
Uniżając się, pokazując swoją nędzę najlepiej widział wielkość Boga i
piękno świata stworzonego przez Niego.
Po wylewie doznanym w
1960 roku lewa strona jego ciała była sparaliżowana; zmarł w 10 lat
później. Jego grób znajduje się w kościele św. Józefa dei Vecchi w Neapolu. 19 listopada przypada rocznica śmierci
ojca Dolindo Ruotola. „Kiedy tu
przyjdziesz, zapukaj, ja nawet zza grobu odpowiem Ci: ufaj Bogu!” – to
zdanie z duchowego testamentu ks. Dolindo córki duchowe kapłana przybiły do
marmurowej płyty nagrobka.
Pozostało po nim wiele tekstów, 33 tomy po 1500 stron każdy, komentarzy
do Pisma Świętego, książka o życiu Maryi, przy pisaniu której zostaje atakowany
przez szatana. W tamtym okresie często odwiedzają go Anioły, jak i sama Matka
Boża. Anioły będą odwiedzać kapłana do ostatnich dni jego życia. Dolindo jest
autorem 220 tysięcy małych karteczek (imaginette), które zaczynał od słów
„Jezus do duszy”. Zapisywał na nich krótkie fragmenty słowa Bożego i porady
duchowe, a potem rozdawał je po Mszach św. Wcześniej modlił się, aby każda
trafiła do właściwej osoby. Miał dar m.in. bilokacji i czytania w duszach
ludzkich.
Ks. Dolindo
uczy nas, że przyjęty z wiarą ból nie niszczy, ale sprawia, że stale
przekraczamy samego siebie, że wchodzimy w Komunię z całym Kościołem. To jest
właśnie sekret ks. Dolindo.
Dzieło „Jezu, Ty się tym
zajmij! O. Dolindo Ruotolo. Życie i cuda” Joanny
Bątkiewicz-Brożek polecam każdemu – jako odnowę duchową oraz refleksję
nad przepięknym życiem ojca, którego proces beatyfikacyjny trwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz