wtorek, 2 lipca 2019

ANIOŁECZKI


Był to kolejny poranek, gdy wraz z najmłodszą córką odprowadzałyśmy starszą do przedszkola. W drodze powrotnej wstąpiłyśmy na pocztę, aby wysłać paczkę. Jak to na poczcie bywa – przy okienku stało parę osób. Córeczka zajęła się kolorowaniem, a ja w tym czasie zaczęłam przeglądać stoisko z prasą i lekturami. Nie od razu ją zauważyłam, gdyż leżały na niej inne książki. „Niby to przypadek, że to właśnie na poczcie ją odnalazłam?” – pytałam sama siebie.” Hmm ona czekała na mnie!” – pomyślałam. Od momentu, w którym akt zawierzenia nawołujący do dziecięcej ufności zaczął towarzyszyć mi w życiu, miałam w sobie olbrzymią potrzebę, aby dowiedzieć się czegoś więcej o neapolitańskim kapłanie – prekursorze idei. Ponad 400 stron, pochłonęłam w dwa dni – życiorys tego Wielkiego Ojca, noszący tytuł: „Jezu, Ty się tym zajmij! O. Dolindo Ruotolo. Życie i cuda”  Joanny Bątkiewicz-Brożek.

Podczas lektury, byłam tak oczarowana, że nie zauważyłam mijającego czasu. Ksiądz Dolindo urodził się 6 października 1882 roku w Neapolu. Żył w czasach działalności świętego lekarza Józefa Moscati, (któremu będę chciała poświęcić również artykuł w Wiesiadniku) oraz św. o. Pio z San Giovanni Rotondo. Z relacji najbliższej żyjącej krewnej Sługi Bożego – Grazi Ruotolo – bohater artykułu „urodził się świętym”. W wieku dwóch lat czuł Jezusa żywego na ustach mamy, zapach Jezusa na jej płaszczu kiedy wracała ze Mszy Świętej.

Ruotolo już od wczesnych miesięcy swego życia został naznaczony cierpieniem. Samo Jego imię, nadane przez ojca, oznacza cierpienie. Katowany przez niego, nieludzko traktowany do granic możliwości fizycznych i psychicznych człowieka. Mały Dolindo nie przeklina, nie życzy śmierci dla kata, robi coś zupełnie odmiennego. Zamknięty w komórce ze szczurami, w ciemności, w chłodzie, o głodzie, z powykręcanymi rękoma, modli się za ojca oprawcę, usprawiedliwia swego kata i wychwala Boga.

Gdy czytałam cały opis dzieciństwa spędzonego w domu rodzinnym, pomyślałam, że jest na świecie wielu takich ludzi dotkniętych cierpieniem zadanym przez bliskich. Czy takie osoby nie złorzeczą, tylko godzą się, bez słowa sprzeciwu? Po ludzku rzecz ujmując, cierpiący z całą mocą pragnie rzeczone cierpienie odrzucić. To nasza normalna reakcja na ból. Dolindo robi wręcz przeciwnie, akceptuje doznawany ból, stając się uczestnikiem Męki Jezusa Chrystusa. Co więcej Dolindo jako mały chłopiec w odpowiedzi na doznawane cierpienia wystruguje własnymi rękami krzyż i całuje go z miłości do Męki Chrystusa.

Wskutek trudności finansowych rodziny, Doli i jego rodzeństwo są ciągle głodni. Dzieci biegają boso, Dolindo tylko czasem może założyć stare buty ojca. Nie było też mowy o ubraniach na zimę dla dzieci. Matka Silvia pragnąca dla swych dzieci lepszych warunków, była narażona na ciągłe wybuchy i awantury ze strony małżonka Rafaella. Panujący terror w domu, ciągły strach i napięcie, w jakim przyszło wzrastać Dolindzie mają ogromny wpływ na kształtowanie jego osobowości. Do końca życia Ojciec będzie o sobie mówił: „Jestem wielką nicością”. Jednak w sercu nie wznieca ani nienawiści, ani buntu.

W 1896 roku dochodzi do separacji rodziców. Wtedy to młody Dolindo wraz ze swym bratem Elio trafiają do Szkoły Apostolskiej Księży Misjonarzy. „Po raz pierwszy w życiu – notuje – włożyłem na siebie koszulę”. Bracia Ruotolo w Szkole tej przerabiają program drugiej klasy. Jednak dla Dolindo nauka, której był całe poprzednie lata pozbawiony, teraz jest nie lada wyzwaniem, a wręcz stanowi „poprzeczkę nie do przeskoczenia”. Dolindo zdając sobie sprawę, że aby zostać księdzem musi ukończyć szkołę, w kaplicy Scuola Apostolica modli się do Matki Bożej słowami: „O, moja słodka Mamo jeśli chcesz, bym został księdzem, daj mi rozum i inteligencję, widzisz przecież, że jestem kretynem”. W krótkim czasie po tej modlitwie w kaplicy dzieje się coś niesamowitego, co zmieni życie Dolindo. Otóż: obrazek z Matką Bożą przy podmuchu wiatru dotyka czoła młodego Ruotola, który krótko przedtem zapada w drzemkę. Po przebudzeniu jego umysł był gotowy i oświecony. W życiu Ruotola nastąpiła prawdziwa rewolucja: zaczął pochłaniać wiedzę, staje się równym dyskutantem, zaczyna komponować. Po trzech latach zostaje przyjęty do nowicjatu. 1 czerwca 1901 roku Dolindo składa śluby zakonne. Zaś 25 czerwca 1905 roku już jako ksiądz odprawia Mszę prymicyjną. Pomiędzy tymi wydarzeniami umiera ojciec Dolinda, ten który jako pierwszy zadał tyle cierpienia i bólu. Relacje naszego bohatera z ojcem tak naprawdę uporządkowują się dopiero po śmierci Rafaele, kiedy z czyśćca dusza ojca prosi Dolinda o przebaczenie i pomoc.

Ojciec Dolindo po święceniach kapłańskich zostaje mianowany profesorem Szkoły Apostolskiej oraz nominowany jako wykładowca śpiewu gregoriańskiego.

W 1907 roku oskarżony o herezję z pokorą poddaje się tej próbie. Ojciec chciał, aby Jezusa przyjmowano codziennie. Jego zdaniem Msza św. powinna być odprawiana w języku narodowym, a każdy katolik mógł mieć w domu Pismo Święte. Jako kapłan widział ważną rolę kobiet w ewangelizacji. Jego postulaty oraz szereg fałszywych podejrzeń przyczyniły się do tego, że stawał wielokrotnie przed Świętym Oficjum, a ostatecznie został zawieszany w obowiązkach. Przez wiele lat obowiązywał go zakaz odprawiania Mszy Świętej i głoszenia homilii. Dopiero w 1937 roku pozwolono mu ostatecznie wrócić do posługi kapłańskiej w Neapolu, w parafii San Giuseppe dei Nudi. Mimo tych jakże okrutnych dla kapłana doświadczeń Ruotolo pozostaje wierny Kościołowi. Bo „Kościół – to Jezus” , jak sam pisze. W stosunku do osób, które go zdradziły nie czuje urazy. Odwiedza je, klęka przed nimi, przeprasza i prosi o przebaczenie.

25 marca 1909 roku (dzień Zwiastowania) po raz pierwszy przychodzi do ks. Dolindo Jezus. „Poczułem wtedy wewnętrzny pokój, wielki płomień miłości zapłonął w moim sercu, jakaś nowa siła, która całego mnie jakby brała w posiadanie i po raz pierwszy napisałem wtedy: <Ja Jestem, Jezus>”. W 1910 roku o. Dolindo składa akt dobrowolnego i całkowitego poddania się Jezusowi w celu zadośćuczynienia za świętokradztwa kapłanów w czasie celebrowania Eucharystii. Było to jednoznaczne z tym, że ojciec Dolindo nigdy nie przyjął ofiary za Mszę świętą. Prosił go o to Jezus.

O. Dolindo przewidział upadek komunizmu, zapoczątkowanego przez Polskę oraz wybór „nowego Jana”, utożsamianego z Janem Pawłem II. „Polska uwolni świat od najstraszliwszej tyranii komunistycznej. Pojawi się nowy Jan, który w heroicznym marszu rozerwie kajdany”.

Mówił do wszystkich ANIOŁECZKU. O sobie mówił „Kretyn”.  Nie interesowało go wzrastanie, zdobywanie świętości. Uniżając się, pokazując swoją nędzę najlepiej widział wielkość Boga i piękno świata stworzonego przez Niego.

Po wylewie doznanym w 1960 roku lewa strona jego ciała była sparaliżowana; zmarł w 10 lat później. Jego grób znajduje się w kościele św. Józefa dei Vecchi w Neapolu. 19 listopada przypada rocznica śmierci ojca Dolindo Ruotola. Kiedy tu przyjdziesz, zapukaj, ja nawet zza grobu odpowiem Ci: ufaj Bogu!” – to zdanie z duchowego testamentu ks. Dolindo córki duchowe kapłana przybiły do marmurowej płyty nagrobka.

Pozostało po nim wiele tekstów, 33 tomy po 1500 stron każdy, komentarzy do Pisma Świętego, książka o życiu Maryi, przy pisaniu której zostaje atakowany przez szatana. W tamtym okresie często odwiedzają go Anioły, jak i sama Matka Boża. Anioły będą odwiedzać kapłana do ostatnich dni jego życia. Dolindo jest autorem 220 tysięcy małych karteczek (imaginette), które zaczynał od słów „Jezus do duszy”. Zapisywał na nich krótkie fragmenty słowa Bożego i porady duchowe, a potem rozdawał je po Mszach św. Wcześniej modlił się, aby każda trafiła do właściwej osoby. Miał dar m.in. bilokacji i czytania w duszach ludzkich.

Ks. Dolindo uczy nas, że przyjęty z wiarą ból nie niszczy, ale sprawia, że stale przekraczamy samego siebie, że wchodzimy w Komunię z całym Kościołem. To jest właśnie sekret ks. Dolindo.
Dzieło „Jezu, Ty się tym zajmij! O. Dolindo Ruotolo. Życie i cuda”  Joanny Bątkiewicz-Brożek polecam każdemu – jako odnowę duchową oraz refleksję nad przepięknym życiem ojca, którego proces beatyfikacyjny trwa.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

NIEFORMALNA GRUPA KOLIBEREK - AKTYWNI SPOŁECZNIE

WSPOMNIENIA-TAK MI TĘSKNO DO CIEBIE MARYJO....