sobota, 20 lipca 2019

ŚMIERĆ

Zawsze czułam, że życie doczesne nie jest moimi ostatecznym przeznaczeniem. Noszę w sobie głębokie pragnienie, które ciągle pozostaje niezaspokojone. Naszym domem jest niebo. To Boże mieszkanie, ci, którzy przekraczają jego bramy, doświadczają pokoju, nadziei, wiary i miłości.

Życie pochodzi od Ojca, a gdy jest zabierane, zabiera je Ojciec w czasie Jemu wiadomym. Życie ziemskie jest zaledwie początkiem miłości wiecznej, którą odnajduje się w śmierci. Śmierć nie skrywa w sobie żadnych lęków, jest bowiem przejściem do Nieba dla tych, którzy wierzą w Boga. Śmierć często bywa źle rozumiana, podczas gdy nietrudno przeniknąć jej znaczenie. Dla wierzących śmierć zmieni się w radość, a dla niewierzących w smutek. Śmierć jest darem dla tych, którzy dobrze żyją, ale dla tych, którzy grzeszą, jest źródłem smutku.

Śmierć nie jest końcem, ale zaledwie krokiem ku nowemu życiu z Bogiem. Wiem, że śmierć krewnego lub bliskiej osoby przynosi ze sobą smutek. Tęsknimy za nimi, chcielibyśmy, by byli tu z nami i widzimy, że życie nasze bez nich jest w jakiś sposób niepełne. Doświadczamy pustki i samotności. Należy zrozumieć jednak, że to są nasze uczucia, nasze pragnienia i jest zupełnie naturalne, że tak to się odczuwa, bo to nasza do nich miłość każe nam pragnąć, by byli tu z nami. Spróbujmy jednak pojąć, że nowe życie w Bogu, które osiągają dobrzy ludzie, gdy umierają, jest największą nagrodą, największą radością, jaką można posiąść. Jeśli choć trochę z tego zrozumiemy, śmierć nie będzie dla nas tak bolesna i zrozumiemy, co to jest za dar, którego Bóg udziela dobrym i czym jest wieczna męka, na którą idą źli.

Grzech i zło przechodzi z pokolenia na pokolenie. Grzech i zło mnożą się, rosną i rozprzestrzeniają poprzez tych, którzy doznali cierpienia, a którzy teraz przepełnieni są gniewem i nienawiścią. Gdyby tylko szukali miłości, zło zostałoby powstrzymane w punkcie wyjścia, a cierpienie zmieniłoby się w radość miłowania.

Jakaż ślepa jest ludzkość, skoro propaguje to, o czym wie, że jest błędne, o czym wie, że rani i jest złem, i co winno być odrzucone. To ślepota serca, pewien chłód, który serca stworzone do miłości zmienia w serca z kamienia….niezdolne dostrzec dobro, miłość i Boga.

Należy zatem pamiętać, że przyjdzie dzień, gdy nie będzie już ciemności, a wielu będzie się zastanawiać, jak mogli dopuszczać się takiego grzechu, jak mogli zgadzać się na zło i ranić Boga.

Na podstawie opowieści o życiu Jezusa z książki o mistycznych objawień C.A. Amesa

Monika Mrozek

czwartek, 18 lipca 2019

MOJE WIERSZE

Chciałabym dziś opublikować (w końcu się odważyłam) mój w sumie pierwszy wiersz, który zaprezentowałam na pierwszym spotkaniu poetyckim, 23 maja 2019 roku, w GOKIR Mszana. W sumie to był mój debiut. Wiersz został napisany pod wpływem doświadczeń życiowych. Nie każdemu przypadł do gustu. Bardzo dziękuję Andrzejowi Ślakowskiemu za wsparcie, w tym zakresie.
ZIMA
Pagórki obielone, szyby oszronione
Ciężki mróz trzyma – tak wygląda zima.
Patrzę na to leniwym, zaspanym okiem
I uśmiech na twarzy pojawia się, gdy pomyślę o tym…
Już serce me raduje się i z piersi wyskoczyć chce!
Lecz to tylko me piękne marzenia – niemożliwe do spełnienia.
Bo gdy jeszcze młoda byłam  to niestety doświadczyłam….
Gdy przyszła choroba i mną zawładnęła
zabrakło perspektyw do dalszego życiowego dzieła.
Życie me wzburzone zostało, tak jakby się nagle coś cudownego rozsypało.
Me małe, spokojne jeziorka wyschły
Plany o szczęściu, i zdrowiu gdzieś prysły.
Wiele dni i miesięcy minęło
Rok za rokiem uciekał
Ja pogodziłam się w końcu z tym co mnie miało dalej czekać.
Powtarzam sobie: muszę, muszę jakoś żyć dalej!
Ale już niejako ogromnym, wzburzonym falami oceanicznym bezmiarem.

Monika Mrozek

środa, 17 lipca 2019

WIEDEŃ DZIEŃ III

Niestety nasz pobyt w Wiedniu powoli zbliżał się do końca. Niedziela 30 czerwca to ostatni dzień z ks. Piotrem. Z uwagi, że kontynuacja dni skupienia w kościele św. Brygidy w Wiedniu rozpoczynała się od godziny 16 wraz z mężem postanowiliśmy trochę pozwiedzać. Dotarliśmy do Belwederu i jego urokliwych ogrodów.
W następnej kolejności udaliśmy się metrem w stronę Katedry św. Szczepana - jednego z symboli  miasta Wiedeń. To najważniejsza i jedna z najstarszych świątyń w stolicy Austrii. Katedra ta znana jest z bardzo licznych przedstawień w dziejach malarstwa i grafiki.  Wznosi się pośrodku Stephansplatz w sercu najstarszej części miasta.

Na koniec naszej wędrówki przeszliśmy przez Prater i udaliśmy się w stronę Donau (tak brzmi nazwa Dunaju po niemiecku), aby pospacerować. Dunaj to zaraz po Wołdze - druga, co do długości rzeka Europy. Jako jedyna płynie „pod prąd”, bo z zachodu na wschód. Płynie przez środek Europy, by rozpłynąć się w Morzu Czarnym. Po drodze zgarnia wody z rzek Europy Środkowej i Południowej. Nawet w Polsce biją źródła rzeki, której wody mieszają się z Dunajem a jest to Czarna Orawa
Rzeka w Wiedniu nie płynęła jednym korytem ale meandrowała, przebijała się przez bagna i podmokłe tereny na obszarze, który zamykał się między Kanałem na południu a Starym Dunajem na północy.
Często wody nie mieściły się w tej skomplikowanej sieci i zalewały miasto, które przez tysiąclecia zalewały miasto.


 Przyszła pora na ostatnie spotkanie z nauką ks. Glasa. Był to niesamowity, cenny dla mnie czas. Pojawią się w związku z tym w późniejszym czasie kolejne wpisy.

wtorek, 9 lipca 2019

PRZEBUDZENIE


PRZEBUDŹMY SIĘ I DĄŻMY DO ŚWIĘTOŚCI

„Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego, jak siebie samego”.

Chodzisz co niedzielę do kościoła, spowiadasz się, starasz się przestrzegać przykazań Bożych i regularnie się modlisz? Czujesz spokój i czyste sumienie? To wszystko pięknie! Jednak jest  jedno, małe „ale”. Mianowicie –w jakim stopniu to, co robisz jest nawykiem, a w jakim – świadomym działaniem na chwałę Bożą? Może podążasz ścieżką, którą znasz i idziesz nią z zamkniętymi oczami .Ale tak naprawdę – czy kochasz Boga? Zastanawiałeś się nad tym, że Boga nie tylko trzeba słuchać, ale przede wszystkim – Kochać Go? Oddać Jemu swoje życie – Jezus chce Twojego życia! On oddał za Ciebie własne życie. Teraz Twój krok – On chce, abyś oddał mu wszystko: twój czas, twoje talenty, twoją pozycję, twoje modlitwy, twoje marzenia i twoje plany na przyszłość. Wszystkie swoje lęki, problemy, wady, rany….Wszystko należy powierzyć Mu z miłością i ufnością.

Kochać Boga, co to znaczy?

To znaczy żyć Nim, myśleć o Nim, rozmawiać z Nim, pozwolić Mu aktywnie uczestniczyć w swoim życiu. To znaczy stawiać Go na pierwszym miejscu. Pamiętać o Nim – zawsze, a nie tylko podczas Mszy Świętej czy modlitwy. Chrześcijanin wchodząc do kościoła powinien okazać miłość Bogu, a wychodząc z niego nieść tą miłość ludziom. Miłość to nie coś – to Ktoś. Jego imię to Jezus. Radość nie jest czymś stworzonym przez Jezusa, gdyż to On jest radością. Kiedy znajdziesz Jezusa odnajdziesz radość…eksplozję radości, znajdziesz miłość i wszystko inne, czego potrzebujesz!

Spotkanie z Jezusem to coś, za czym każdy z nas tęskni. Wielu z nas ma pragnienie, aby doświadczyć Jezusa osobiście, aby znaleźć się w Jego obecności oraz słyszeć Jego głos. Może nie masz osobistej relacji z Duchem Świętym, może masz problemy, aby słyszeć i odbierać Jego prowadzenie? Szukajmy możliwości usłyszenia PRAWDZIWEJ EWANGELII oraz starajmy się zrozumieć, co tak naprawdę Jezus zrobił na krzyżu. Czas, aby chrześcijaństwo przestało kojarzyć się z ubóstwem oraz stratami i nudą. Nasz Bóg nie jest ubogi, nie jest nudny, ani nie chce nam niczego odebrać. Nie ma czegoś takiego, że Bóg Cię pominął. Bóg Ciebie nie pominął, nie pomija i nie pominie! Możesz do niego przychodzić i powiedzieć: „TATO! Taki, jaki jestem przychodzę do Ciebie: winny, grzeszny – potrzebuje Twojego nasycenia w moim życiu” – i daj Mu czas, zachowaj ciszę i doświadczysz łask Bożych w swoim ziemskim życiu. Bóg nam daje obietnice; w Swoim Piśmie, w Biblii, że gdy będziemy Go szukali i wzywali Jego imienia – On da się znaleźć i będziemy doświadczali Jego dobroci.

Ziemia się nie zmieni, kontynenty się nie zmienią,  państwa się nie zmienią,  miasta się nie zmienią, Kościół się nie zmieni-jeśli Ty się nie zmienisz! Zatem – przebudzenie na Twoim kontynencie i w Twoim narodzie – zaczyna się od Ciebie! Tylko jeśli my się zmienimy, może się zmienić Świat. Nasza wewnętrzna zmiana na lepsze potrafi  także Świat zmienić na lepsze! Podobnie jak mały kamyk spadający z góry może spowodować lawinę, tak nasze małe zmiany mogą spowodować lawinę dobrych zmian na Świecie.

Dążmy do świętości, szukajmy osób, które mogą być wzorem do naśladowania. Czyńmy podobnie, a przekonamy się, że Bóg działa w naszym życiu. Imię Szaweł oznacza „wielki”. Imię Paweł oznacza „mały”. Zmieniając jedną małą literę możemy stać się kimś wielkim w oczach Boga. Ale to wymaga od nas bycia małym, jeśli chcemy być wielcy. Taka właśnie jest droga świętych. Taka jest droga świętości. I taka jest droga Szawła do świętego Pawła. Powołania przychodzą, kiedy się ich nie spodziewamy. Bóg kocha każdego z nas osobno i jest z nami nawet w najciemniejszych momentach naszej rozpaczy. Czy Twoje życie jest zbiegiem okoliczności? Czy jest szansą dla Ciebie? Może niektórzy z Was są teraz nieszczęśliwi, zagubieni, niepewni przyszłości, zranieni. To nie czas na poddawanie się lub wycofanie. Każdy z nas musi nieść swój własny krzyż. Obejmij swój krzyż i podążaj w kierunku swojego celu. A celem każdego z nas jest życie wieczne .Nostalgiczne pragnienie tego cudownego dnia, gdy przybędziemy do nieba, niech przyciąga nasze serca wielkim duchowym magnetyzmem.

            „Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie. Stamtąd też jako Zbawcy wyczekujemy Pana naszego Jezusa Chrystusa, który przekształci nasze ciało poniżone, na podobne do swego chwalebnego ciała, tą potęgą, jaką może On także wszystko, co jest, sobie podporządkować”

List do Filipian (3, 20-21)

Niebo to nie „kolejny” świat – niebo jest teraz. Niebo nie jest w „niebie” na górze. Jest wszędzie i nigdzie. Nasze ziemskie umysły mają trudności z ogarnięciem „miejsca”, które wcale nie jest miejscem i „czasu”, w którym nie ma przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, a jedynie wieczne teraz. Czas dobiegnie końca i wszechświat dobiegnie końca. Ale Bóg, Jego aniołowie i ci z nas, którzy przyjęli Jego dar, będą razem żyć wiecznie w niebie.



PAMIĘTAJ!

NAWET, JEŚLI NIE WIERZYSZ W BOGA, TO NIEISTOTNE – ON WIERZY W CIEBIE

Przy pisaniu artykułu korzystałam z książki „Chłopiec, który wrócił z Nieba” Kevina i Alexa Malarkey’ów, filmu z Indonezji wspaniałego Jakuba Kamińskiego, oraz wypowiedzi aktora Jima Caviezel odtwarzającego rolę Jezusa Chrystusa w filmie „Pasja” Mela Gibsona.

Monika Mrozek




poniedziałek, 8 lipca 2019

WIEDEŃ DZIEŃ II

Sobota 29 czerwca, drugi dzień skupienia w Wiedniu. Dla mnie dzień dodatkowo szczególny, gdyż to dzień moich urodzin. Uroczystość Świętych Apostołów Piotra i Pawła rozpoczęła się o godzinie 9:00 w kościele przy parafialnym. Na początku odmawiana była modlitwa oraz różaniec. Co mnie podczas modlitwy różańcowej ucieszyło? Był to fakt, że ks. Piotr przed każdą odmawianą dziesiątką rozważał słowa modlitwy "Jezu Ty się tym zajmij". Odnośnie jej odsyłam do mojego posta pt. Aniołeczki (https://koliberekmonika.blogspot.com/2019/07/anioeczki.html) tam można poczytać, kto jest jej autorem i komu została podyktowana.
Po różańcu ks. Glas skierował do zebranych naukę rekolekcyjną. Po wakacjach pojawią się posty odnośnie słów księdza oraz moich przemyśleń co do sytuacji Kościoła w Polsce i w świecie.

W przerwie na kawę i ciasto można było w spokoju usiąść porozmawiać, zawrzeć nowe znajomości. Natomiast w przerwie obiadowej nadarzyła się okazja aby ks. rekolekcjonista w książkach swojego autorstwa złożył autograf.

Słowa, które były skierowane do zebranych wiernych były dosadne, ale prawdziwe. Nie usprawiedliwiające, ale przedstawiające, że żyjemy w czasach ostatecznych, w których sama Maryja woła do nas, abyśmy to właśnie do niej zwracali się o pomoc - chociażby za pośrednictwem paciorków różańca świętego.
Całość zakończyła się późnym wieczorem. Ja byłam nader szczęśliwa, gdyż na koniec ks. Piotr pobłogosławił mnie z okazji urodzin.

WIEDEŃ DZIEŃ I

Jak już wspomniałam nasz wyjazd do Wiednia miał na celu uczestnictwo w dniach skupienia z ks. Piotrem Glasem. Gdy dojechaliśmy pociągiem do pięknego miasta Wiedeń, pierwsze co zrobiliśmy to zaopatrzyliśmy się w bilety, dzięki którym mogliśmy swobodnie poruszać się wszystkimi środkami transportu. Po czym metrem dotarliśmy do naszego hotelu, aby się odświeżyć

Z uwagi, że rekolekcje z ks. Piotrem planowo miały się rozpocząć o 19:30 - mieliśmy jeszcze kilka godzin do dyspozycji. Po zjedzonym obiadku z mężem więc udaliśmy się w kierunku Pałacu Schonbrunn. Pooglądać i nacieszyć się widokiem piękna w architekturze i nie tylko.
Całe to Wielkie Wydarzenie religijne miało miejsce w Parafii
Gartenstadt p.w. Blut Christi, mieszczącej się na ulicy Galvanigasse 1-3. Wspaniałe było to, że całość dni skupienia była w języku polskim, gdyż były one skierowane przede wszystkim do Polonii wiedeńskiej.
Pierwszy dzień w kościele rozpoczął się od Różańca Świętego, którego poszczególne dziesiątki prowadzili chętne osoby. o 20:00 zostałą odprawiona Msza Święta z nauką rekolekcyjną. Po Mszy odbyła się adoracja przed Najświętszym Sakramentem oraz piękne uwielbienie. Całość zakończyła się po 22. Było pięknie, nie mogłam się doczekać dnia kolejnego.


piątek, 5 lipca 2019

WIEDEŃ


28 czerwca 2019r. godzina 6:51 z Bohumina wyjechaliśmy z mężem do Wiednia. W przedziale IC, w którym zajmowaliśmy miejsca dosiadła się do nas bardzo miła rodzina. Jak się później okazało było to małżeństwo z synem – studentem z Wietnamu. Przemili ludzie- tylko niestety mój angielski mimo najszczerszych chęci nie jest na tyle dobry, aby swobodnie prowadzić dialog.

Cóż podróż więc przebiegła spokojnie, co jakiś czas z pomocą translatora oraz kartki papieru i ołówka do szkiców. Powstały tylko dwa rysunki, jestem totalnym amatorem – powiedzmy, że zaczęłam trochę rysować w trakcie trwania mojej choroby. Wielokrotnie słyszałam, że nie powinnam tego w ogóle zaczynać, bo mi nie wychodzi. Ja jednak jestem innego zdania, tak jak twierdzę, że swoje lęki należy pokonywać, tak i swoim dzieciom mówię: bez prób, które czasem mogą kończyć się porażką niczego nie osiągniesz. Także zawsze warto zaczynać i trwać w tym, co Ci przynosi satysfakcję. Czas i tak później wszystko zweryfikuje.

Wg. ks. Piotra Glassa, który był głw. motywem naszego wyjazdu do austriackiej stolicy: „(…) Polska to kraj, w którym w kościołach jest tylu młodych, którzy czegoś jeszcze chcą, gdzie jest tylu starszych, którzy trwają w modlitwie na kolanach, gdzie tylu ludzi pielgrzymuje do sanktuariów, gdzie tylu ludzi idzie na stadiony, by tam spotkać się z Jezusem (…)”

Polska jest ziemią omodloną, ale też ziemią nasiąkniętą krwią ze Wschodu i Zachodu.Nazizm i komunizm, dwa straszne systemy niszczące ludzi, wiarę, niszczyły Polskę, ale jej nie zgładziły. Może dlatego, że przez nasz kraj jakoś szczególnie przechodzi Boże Miłosierdzie ……Chociaż, jak wspomniał ks. Glas na zachodzie słyszy głosy, że gdyby nie nasz św. Papież żadnej Faustyny by nie było.

Ja osobiście bardzo się cieszę i jestem dumna z tego, że jestem Polką. Dobrze by było, gdyby każdy odczuwał dumę z tego faktu.



czwartek, 4 lipca 2019

BOSKI POKÓJ

Apostołowie w czasie burzy byli przekonani, że zginą, a przecież w ich łodzi spał sam Bóg! Mimo tego, że Jezus Chrystus był pogrążony we śnie, Jego serce czuwało. W chwili, gdy niebezpieczeństwo stało się rzeczywiste, wyciągnął swą Boską dłoń, wówczas w jednej sekundzie nastąpiła cisza wielka.

Możemy powyższą treść zawartą w Ewangelii odnieść również do naszego życia. Do momentów, gdy dusza nasza pełna jest beznadziei, niechęci, trwogi, niepokoju, smutku i zniechęcenia….

Otóż nie będzie nigdy możliwe, aby w duszy naszej nastała Ewangeliczna cisza, jeżeli tkwić będziemy w swych smutkach, gdy stale będziemy myśleć, że jesteśmy opuszczeni i nieszczęśliwi. Trzeba oddać się całkowicie woli Bożej zanurzając swoją nędzę w sercu Boga samego. Tylko wówczas przekonamy się, że Pan Jezus już od dawna stał na progu naszej duszy i kołatał, by nam przynieść Boski swój pokój. Lecz my, zamknięci w swoim świecie, nie chcieliśmy Mu otworzyć.

Nie twierdź, że szukasz Boga i nie potrafisz Go znaleźć. Przecież On sam ukazał nam najkrótszą do Siebie drogę, gdy powiedział: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili!”. Szukaj Boga w tych, którzy cierpią, a wkrótce odnajdziesz. Znajdziesz Go w twym własnym sercu.

Nie rozgadujmy się nad własnymi nieszczęściami – to są tylko malutkie chmurki. Nie bój się być wrażliwym człowiekiem. Bycie wrażliwcem nie sprawia, że jesteś gorszy. Nawet jeśli inni dają Ci do zrozumienia, że za bardzo się przejmujesz - twoje życie nie jest mniej wartościowe. Wrażliwość to wspaniały dar. Dar, który pozwala ci więcej widzieć i doświadczać. Tak, prawdą jest, że często płacimy za to wysoką cenę bycia niezrozumianym i wyśmiewanym, ale warto sobie w końcu powiedzieć, że takie reakcje nie są naszym problemem, ale tych, którzy je mają!




wtorek, 2 lipca 2019

C.S. ALAN AMES



28 maja wraz ze znajomymi uczestniczyłam w spotkaniu z Alanem Amesem. Wydarzenie to zostało zorganizowane m.in. z inicjatywy Fundacji Missio w Parafii Matki Boskiej Częstochowskiej w Gliwicach. Obejmowało: Mszę Świętą, świadectwo Alana, uwielbienie wraz z modlitwą. Na koniec Ames podpisywał swoje książki przy wejściu do świątyni.

Alan Ames –współczesny charyzmatyk, posiadający dar uzdrowiania. Autor wielu bestsellerów, w tym książki „Oczami Jezusa”, która wlała we mnie rozpalającą nadzieję.

Ames urodził się w 1953 roku w Londynie. Nie chodził do kościoła, w domu wciąż czegoś brakowało z uwagi, że rodzinie doskwierała bieda. Alan zaczął szukać szybkich rozwiązań na brak pieniędzy, w efekcie czego stał się złym człowiekiem. W młodości należał do gangu motocyklowego i podążał drogą pełną przemocy i alkoholu. Nie tylko pił, ale i zażywał narkotyki, był członkiem grupy przestępczej napadającej na sklepy. Po ślubie przeprowadził się z rodziną do Australii, jednak niewiele się zmieniło. Nadal pił, nawet, gdy urodziło mu się dwoje dzieci. Jednak mimo nałogu Alan sprawiał wrażenie, że dobrze sobie radzi. W Australii ukończył studia. Zaczął zarabiać, podróżować, pracował jako dyrektor ds. sprzedaży w firmie farmaceutycznej. Zwrotny moment w jego życiu miał miejsce w 1993 roku kiedy w jednej ze swoich wizji Alan zobaczył swoje życie odtworzone niczym film i zrozumiał, jak bardzo było grzeszne i dalekie od Boga. Ujrzał Jezusa na krzyżu oferującego mu przebaczenie. Jezus pomógł mistykowi wrócić do życia sakramentalnego i wspólnoty Kościoła. Sprawił, że cała jego nienawiść i ból przemieniły się w miłość. Po tych wydarzeniach Alan Ames oddał się do dyspozycji swego lokalnego biskupa, a ten po uważnym wysłuchaniu tego, co przekazał mu Jezus, wyznaczył Amesowi duchowego opiekuna. Bóg powołał Alana na jednego ze świadków Bożej miłości do świata, a on zaniósł tysiącom ludzi nadzieję i błogosławieństwo, których sam doświadczył.

Od 1994 roku Alan Ames intensywnie podróżuje by świadczyć o tym, jak Bóg wyciągnął go z rozpaczy i beznadziei i tchnął w niego radość i wolność. Otrzymał także dar uzdrawiania, którego używa poprzez nałożenie rąk. Alan ma wizje, rozmawia z Jezusem, Matką Bożą, z aniołami i świętymi. Kościół nie potwierdził jego prywatnych objawień, ale Ames jeździ po świecie i głosi Ewangelię, zawsze za zgodą miejscowego biskupa.

Co mogę powiedzieć po tym spotkaniu z mistykiem? Dla mnie – osoby wierzącej to potężna radość z bardzo silnego doświadczenia Boga, której życzę każdemu. Książka „Oczami Jezusa” jest zbiorem opowieści o życiu Jezusa spisanym na podstawie objawień autora. Są to opowieści wyjątkowe, bowiem ich narratorem jest sam Jezus, a wszystkie wydarzenia obserwujemy Jego oczami.  Bardzo gorąco tą lekturę polecam każdemu.

Monika Mrozek

WIGILIJKA DLA BEZDOMNYCH GRUDZIEŃ 2018


23 grudnia 2018 roku w wodzisławskiej ogrzewalni odbyła się Wigilia dla osób bezdomnych. Na ponad 3 godziny miejsce to zmieniło swoje dotychczasowe przeznaczenie i przeszło swoistą metamorfozę zamieniając się w pokój radości. Przy stołach przyozdobionych pięknymi, odświętnymi obrusami oraz świecami wigilijnymi Caritas zjedliśmy wspólny posiłek.

Spotkanie rozpoczęło się o godzinie 19:00, nie było to jednak typowe spotkanie opłatkowe, było to coś wyjątkowego. Na samym początku na stole pojawiły się słodkie wypieki, które podarowane zostały ze szczerego serca przez kilka osób. Panowie przy gorącej herbacie delektowali się tymi rarytasami. Następnie przyszła pora na wystąpienie zaproszonego gościa. Robert - wygłosił świadectwo o tym jak Bóg, modlitwa i zawierzenie kochającej żonie pomogło mu wyjść z alkoholizmu. Jego słowa wywołały wiele dyskusji wśród zebranych.

Byłam świadkiem wielu świadectw, ale to było jedyne w swoim rodzaju, uczące pokory i wyrozumiałości. Konfrontacja kilku osób przywołujących swoje przykre zdarzenia życiowe utwierdziły mnie w przekonaniu, że źródłem powstających dyskusji stanowią wątpliwości charakteryzujące  postawę tych ludzi. Wspomniane wątpliwości mogą być sygnałem, swoistą czerwoną lampką z napisem:” UWAGA! Może i mnie się uda wyjść z nałogu, może warto spróbować.”

O godzinie 20:00 rozpoczęliśmy wieczerzę wigilijną, którą zapoczątkowało czytanie Ewangelii wg św. Łukasza oraz modlitwa. Na stole nie zabrakło barszczu z uszkami, makówek, kapusty z grzybami, ryby po grecku oraz tradycyjnej, pierogów oraz kompotu. Potraw nie było dwanaście ale nie to jest najważniejsze. Liczy się fakt, że w ten wigilijny wieczór wspólny stół stał się znakiem pojednania dla bezdomnych zebranych w ogrzewalni. Pojawiły się : uśmiech, miłe słowa i serdeczne życzenia przy łamaniu się opłatkiem.

Na koniec przy akompaniamencie kolęd organizator zabrał głos. Najistotniejsze jest to, że zostały przekazane życzenia, aby każdy doświadczył spotkania z Jezusem, poprzez szukanie możliwości usłyszenia PRAWDZIWEJ EWANGELII. Uczestnicy wigilijki zostali utwierdzeni w przekonaniu, że Bóg nikogo nie pominął, nie pomija i nie pominie. Dlatego panowie zachęceni zostali do tego, aby móc zwracać się do Boga w sposób bezpośredni, wręcz jak małe dziecko mówiąc: „TATO!”, a następnie: „(…) taki, jaki jestem: winny i grzeszny, przychodzę do Ciebie, potrzebuję Twojego nasycenia w swoim życiu (…)”. Zebrani usłyszeli, że poprzez taką postawę całkowitego zawierzenia się Bogu, a przy tym wykazując chęć i zaangażowanie we własną przemianę, Bóg obdarzy ich swoim miłosierdziem, swoimi łaskami.

Gospodarz spotkania zwrócił uwagę na to, że aby dostrzec dłoń, która prowadzi nas drogą życia ziemskiego należy podjąć modlitwę, lekturę Pisma Świętego, pobożnie i poważnie przyjmować sakramenty święte. W prezencie przekazano jeden egzemplarz Pisma Świętego, mając nadzieję, że podczas przebywania w ogrzewalni prędzej czy później każdy bywalec tamtejszego miejsca – wczyta się w Słowo Boże spisane w Piśmie.

Na koniec przemówienia padły słowa nawiązujące do najważniejszego tekstu biblijnego mówiącego o wierze. Mowa tu o odczytywanym przed kolacją fragmencie Ewangelii wg św. Łukasza. W wierze Bóg nie pyta Cię o to, czy coś jest dla ciebie możliwe, ale czy chcesz, by to co niemożliwe stało się realne. Zostało podkreślone i powtórzone kilka razy zdanie: „… od twoich odpowiedzi danych Bogu zależy twoje życie, a przynajmniej jego jakość, więc zastanówmy się, rozważmy nad tym, co aktualnie Bóg Tobie proponuje….”.

Na czas tej mocy wśród zebranych zapadła kompletna cisza, a wygłoszone wcześniej świadectwo z pewnością wlało nadzieję w niejedno serce. Wieczór zakończył się rozmowami i wspólnym kolędowaniem.

Pragnę z całego serca podziękować wszystkim, którzy choć w minimalnym stopniu przyczynili się do zorganizowania wspólnego spotkania wigilijnego dla bezdomnych. Za wszelkie dary stołu, okazaną pomoc i życzliwość serdeczne –  Bóg zapłać!

Człowiek, który obdarowuje biednych, obdarowuje Boga. Kiedy dajecie coś biednym, to tak, jakbyście dawali dar miłości Bogu.


I WIECZÓR POETYCKI - MAJ 2019 ROK


 





23 maja 2019roku w Gminnym Ośrodku Kultury i Rekreacji w Mszanie miało miejsce niecodzienne wydarzenie. Otóż o godzinie 17:30 – przy pełnej sali zaproszonych gości, których ilość ku ogromnej radości przerosła nasze oczekiwania, rozpoczął się wieczór poetycki. Było to pierwsze, lecz mam nadzieję, że nie ostatnie takiego typu organizowane spotkanie. Wieczór z poezją, podczas którego został zaprezentowany dialog dwóch zaproszonych poetów: Henryka Pasternego z Cieszyna z Andrzejem Ślakowskim z Jastrzębia Zdroju. Całemu spotkaniu towarzyszyło hasło przewodnie: „Niech poezja sama w sobie będzie magnesem przyciągającym widownie”.


Miałam zaszczyć jako pomysłodawczyni tego spotkania poprowadzić je z dyrektorem GOKIR-u Rafałem Jabłońskim. Było to dla mnie wspaniałe doświadczenie, podczas którego nie zabrakło momentów radości, przemyśleń, ale też wzruszeń.

Z uwagi, że poezja nie ogranicza się do jednego wątku, zaprezentowany dialog poetycki został podzielony na kilka części. Zaproszeni poeci przedstawili dzieła swojej twórczości począwszy od wierszy patriotycznych, poprzez utwory dedykowane matce, kolejno słuchacze mogli wysłuchać wierszy miłosnych i religijnych. W ostatniej odsłonie dialogu poeta będący członkiem grupy twórczej Cieszyńska Studnia Literacka przy Bibliotece Miejskiej nadając barwę światu zaprezentował wiersze w gwarze cieszyńskiej. Natomiast Członek Jastrzębskiej Grupy Poetyckiej Poetów 11 uwrażliwiał na słowa oraz trafiał w poetycką atmosferę tłumaczonych utworów w swoich przekładach z rosyjskiego.

Zaprezentowane wiersze poetów były jak ptaki –  szybujące na dwóch skrzydłach. Skrzydłach racjonalności i emocjach, a jednocześnie wiersze odznaczały się szlachetną prostotą – dzięki czemu były bez wątpienia bogatsze w przekazie.

Uwieńczeniem całości spotkania był czas dla chętnych, odważnych, poetów amatorów, którzy pragnęli się podzielić swoimi wierszami. Tutaj kolejnym jakże miłym zaskoczeniem była spora ilość wystąpień i prezentacji – jakże ujmujących dzieł twórczych.

Jestem osobiście przekonana że wydarzenie to utkwiło w pamięci i w sercach zebranej na sali publiczności. Mam nadzieję że słuchacze wrócili do swych domów z poczuciem dobrze wykorzystanego czasu, oraz przekonaniem że oto doświadczyli sztuki wyższej.

Odczucia co do wydarzenia pana dyrektora GOKIR-u Rafała Jabłońskiego:

"Początkowo podchodziłem do tej inicjatywy ze sporym dystansem, mając oczywiście na uwadze moje dotychczasowe doświadczenia. Okazuje się, że zarówno poziom spotkania jak i frekwencja były dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Dziękuję za ten wieczór i mam nadzieję, że nie będzie to ostatni taki wieczór w Gminnym Ośrodku Kultury i Rekreacji w Mszanie"





ANIOŁECZKI


Był to kolejny poranek, gdy wraz z najmłodszą córką odprowadzałyśmy starszą do przedszkola. W drodze powrotnej wstąpiłyśmy na pocztę, aby wysłać paczkę. Jak to na poczcie bywa – przy okienku stało parę osób. Córeczka zajęła się kolorowaniem, a ja w tym czasie zaczęłam przeglądać stoisko z prasą i lekturami. Nie od razu ją zauważyłam, gdyż leżały na niej inne książki. „Niby to przypadek, że to właśnie na poczcie ją odnalazłam?” – pytałam sama siebie.” Hmm ona czekała na mnie!” – pomyślałam. Od momentu, w którym akt zawierzenia nawołujący do dziecięcej ufności zaczął towarzyszyć mi w życiu, miałam w sobie olbrzymią potrzebę, aby dowiedzieć się czegoś więcej o neapolitańskim kapłanie – prekursorze idei. Ponad 400 stron, pochłonęłam w dwa dni – życiorys tego Wielkiego Ojca, noszący tytuł: „Jezu, Ty się tym zajmij! O. Dolindo Ruotolo. Życie i cuda”  Joanny Bątkiewicz-Brożek.

Podczas lektury, byłam tak oczarowana, że nie zauważyłam mijającego czasu. Ksiądz Dolindo urodził się 6 października 1882 roku w Neapolu. Żył w czasach działalności świętego lekarza Józefa Moscati, (któremu będę chciała poświęcić również artykuł w Wiesiadniku) oraz św. o. Pio z San Giovanni Rotondo. Z relacji najbliższej żyjącej krewnej Sługi Bożego – Grazi Ruotolo – bohater artykułu „urodził się świętym”. W wieku dwóch lat czuł Jezusa żywego na ustach mamy, zapach Jezusa na jej płaszczu kiedy wracała ze Mszy Świętej.

Ruotolo już od wczesnych miesięcy swego życia został naznaczony cierpieniem. Samo Jego imię, nadane przez ojca, oznacza cierpienie. Katowany przez niego, nieludzko traktowany do granic możliwości fizycznych i psychicznych człowieka. Mały Dolindo nie przeklina, nie życzy śmierci dla kata, robi coś zupełnie odmiennego. Zamknięty w komórce ze szczurami, w ciemności, w chłodzie, o głodzie, z powykręcanymi rękoma, modli się za ojca oprawcę, usprawiedliwia swego kata i wychwala Boga.

Gdy czytałam cały opis dzieciństwa spędzonego w domu rodzinnym, pomyślałam, że jest na świecie wielu takich ludzi dotkniętych cierpieniem zadanym przez bliskich. Czy takie osoby nie złorzeczą, tylko godzą się, bez słowa sprzeciwu? Po ludzku rzecz ujmując, cierpiący z całą mocą pragnie rzeczone cierpienie odrzucić. To nasza normalna reakcja na ból. Dolindo robi wręcz przeciwnie, akceptuje doznawany ból, stając się uczestnikiem Męki Jezusa Chrystusa. Co więcej Dolindo jako mały chłopiec w odpowiedzi na doznawane cierpienia wystruguje własnymi rękami krzyż i całuje go z miłości do Męki Chrystusa.

Wskutek trudności finansowych rodziny, Doli i jego rodzeństwo są ciągle głodni. Dzieci biegają boso, Dolindo tylko czasem może założyć stare buty ojca. Nie było też mowy o ubraniach na zimę dla dzieci. Matka Silvia pragnąca dla swych dzieci lepszych warunków, była narażona na ciągłe wybuchy i awantury ze strony małżonka Rafaella. Panujący terror w domu, ciągły strach i napięcie, w jakim przyszło wzrastać Dolindzie mają ogromny wpływ na kształtowanie jego osobowości. Do końca życia Ojciec będzie o sobie mówił: „Jestem wielką nicością”. Jednak w sercu nie wznieca ani nienawiści, ani buntu.

W 1896 roku dochodzi do separacji rodziców. Wtedy to młody Dolindo wraz ze swym bratem Elio trafiają do Szkoły Apostolskiej Księży Misjonarzy. „Po raz pierwszy w życiu – notuje – włożyłem na siebie koszulę”. Bracia Ruotolo w Szkole tej przerabiają program drugiej klasy. Jednak dla Dolindo nauka, której był całe poprzednie lata pozbawiony, teraz jest nie lada wyzwaniem, a wręcz stanowi „poprzeczkę nie do przeskoczenia”. Dolindo zdając sobie sprawę, że aby zostać księdzem musi ukończyć szkołę, w kaplicy Scuola Apostolica modli się do Matki Bożej słowami: „O, moja słodka Mamo jeśli chcesz, bym został księdzem, daj mi rozum i inteligencję, widzisz przecież, że jestem kretynem”. W krótkim czasie po tej modlitwie w kaplicy dzieje się coś niesamowitego, co zmieni życie Dolindo. Otóż: obrazek z Matką Bożą przy podmuchu wiatru dotyka czoła młodego Ruotola, który krótko przedtem zapada w drzemkę. Po przebudzeniu jego umysł był gotowy i oświecony. W życiu Ruotola nastąpiła prawdziwa rewolucja: zaczął pochłaniać wiedzę, staje się równym dyskutantem, zaczyna komponować. Po trzech latach zostaje przyjęty do nowicjatu. 1 czerwca 1901 roku Dolindo składa śluby zakonne. Zaś 25 czerwca 1905 roku już jako ksiądz odprawia Mszę prymicyjną. Pomiędzy tymi wydarzeniami umiera ojciec Dolinda, ten który jako pierwszy zadał tyle cierpienia i bólu. Relacje naszego bohatera z ojcem tak naprawdę uporządkowują się dopiero po śmierci Rafaele, kiedy z czyśćca dusza ojca prosi Dolinda o przebaczenie i pomoc.

Ojciec Dolindo po święceniach kapłańskich zostaje mianowany profesorem Szkoły Apostolskiej oraz nominowany jako wykładowca śpiewu gregoriańskiego.

W 1907 roku oskarżony o herezję z pokorą poddaje się tej próbie. Ojciec chciał, aby Jezusa przyjmowano codziennie. Jego zdaniem Msza św. powinna być odprawiana w języku narodowym, a każdy katolik mógł mieć w domu Pismo Święte. Jako kapłan widział ważną rolę kobiet w ewangelizacji. Jego postulaty oraz szereg fałszywych podejrzeń przyczyniły się do tego, że stawał wielokrotnie przed Świętym Oficjum, a ostatecznie został zawieszany w obowiązkach. Przez wiele lat obowiązywał go zakaz odprawiania Mszy Świętej i głoszenia homilii. Dopiero w 1937 roku pozwolono mu ostatecznie wrócić do posługi kapłańskiej w Neapolu, w parafii San Giuseppe dei Nudi. Mimo tych jakże okrutnych dla kapłana doświadczeń Ruotolo pozostaje wierny Kościołowi. Bo „Kościół – to Jezus” , jak sam pisze. W stosunku do osób, które go zdradziły nie czuje urazy. Odwiedza je, klęka przed nimi, przeprasza i prosi o przebaczenie.

25 marca 1909 roku (dzień Zwiastowania) po raz pierwszy przychodzi do ks. Dolindo Jezus. „Poczułem wtedy wewnętrzny pokój, wielki płomień miłości zapłonął w moim sercu, jakaś nowa siła, która całego mnie jakby brała w posiadanie i po raz pierwszy napisałem wtedy: <Ja Jestem, Jezus>”. W 1910 roku o. Dolindo składa akt dobrowolnego i całkowitego poddania się Jezusowi w celu zadośćuczynienia za świętokradztwa kapłanów w czasie celebrowania Eucharystii. Było to jednoznaczne z tym, że ojciec Dolindo nigdy nie przyjął ofiary za Mszę świętą. Prosił go o to Jezus.

O. Dolindo przewidział upadek komunizmu, zapoczątkowanego przez Polskę oraz wybór „nowego Jana”, utożsamianego z Janem Pawłem II. „Polska uwolni świat od najstraszliwszej tyranii komunistycznej. Pojawi się nowy Jan, który w heroicznym marszu rozerwie kajdany”.

Mówił do wszystkich ANIOŁECZKU. O sobie mówił „Kretyn”.  Nie interesowało go wzrastanie, zdobywanie świętości. Uniżając się, pokazując swoją nędzę najlepiej widział wielkość Boga i piękno świata stworzonego przez Niego.

Po wylewie doznanym w 1960 roku lewa strona jego ciała była sparaliżowana; zmarł w 10 lat później. Jego grób znajduje się w kościele św. Józefa dei Vecchi w Neapolu. 19 listopada przypada rocznica śmierci ojca Dolindo Ruotola. Kiedy tu przyjdziesz, zapukaj, ja nawet zza grobu odpowiem Ci: ufaj Bogu!” – to zdanie z duchowego testamentu ks. Dolindo córki duchowe kapłana przybiły do marmurowej płyty nagrobka.

Pozostało po nim wiele tekstów, 33 tomy po 1500 stron każdy, komentarzy do Pisma Świętego, książka o życiu Maryi, przy pisaniu której zostaje atakowany przez szatana. W tamtym okresie często odwiedzają go Anioły, jak i sama Matka Boża. Anioły będą odwiedzać kapłana do ostatnich dni jego życia. Dolindo jest autorem 220 tysięcy małych karteczek (imaginette), które zaczynał od słów „Jezus do duszy”. Zapisywał na nich krótkie fragmenty słowa Bożego i porady duchowe, a potem rozdawał je po Mszach św. Wcześniej modlił się, aby każda trafiła do właściwej osoby. Miał dar m.in. bilokacji i czytania w duszach ludzkich.

Ks. Dolindo uczy nas, że przyjęty z wiarą ból nie niszczy, ale sprawia, że stale przekraczamy samego siebie, że wchodzimy w Komunię z całym Kościołem. To jest właśnie sekret ks. Dolindo.
Dzieło „Jezu, Ty się tym zajmij! O. Dolindo Ruotolo. Życie i cuda”  Joanny Bątkiewicz-Brożek polecam każdemu – jako odnowę duchową oraz refleksję nad przepięknym życiem ojca, którego proces beatyfikacyjny trwa.




NIEFORMALNA GRUPA KOLIBEREK - AKTYWNI SPOŁECZNIE

WSPOMNIENIA-TAK MI TĘSKNO DO CIEBIE MARYJO....